W sobotę w Sądzie Rejonowym Warszawa-Śródmieście odbywały się kolejne rozprawy osób, zatrzymanych przez policję w nocy z czwartku na piątek w siedzibie PKW. Po długim oczekiwaniu i odbyła się w trybie przyspieszonym rozprawa Grzegorza Brauna. – Nasze działanie nie było daremne, a z całą pewnością nie było bezzasadne – mówił dziennikarzom po zwolnieniu przez sąd.
Na jednej sali sędzia Iwona Konopka sądziła Grzegorza Brauna i Hannę Dobrowolską, redaktor naczelną portalu solidarni2010.pl. Oboje zostali zwolnieni, sprawę odroczono do 25 listopada.
Po wprowadzeniu na salę zatrzymanych, którzy odpowiadają z art. 193 kk za naruszenie miru domowego, rozległy się gromkie brawa i wyrazy wsparcia dla reżysera i niezależnej dziennikarski.
– Przyprowadzano mnie tu w kajdankach, bez paska, bez sznurowadeł, nieogolonego. Bardzo przepraszam Wysoki Sąd za mój nieestetyczny wygląd – zaczął swoje wyjaśnienia Grzegorz Braun, podkreślając, że przetrzymywanie zawdzięcza prokuraturze i policji, a sądzenie zatrzymanych, w tym dziennikarzy określił jako groteskę. – Działanie prokuratury ma charakter ewidentnej szykany i represji, karanie nas należy do Wysokiego Sądu, a nie do prokuratorów – mówił Braun, podkreślając że rozpatrywanie jego sprawy i Hanny Dobrowolskiej w trybie przyspieszonym nie ma żadnego uzasadnienia. Reżyser tłumaczył, że Państwo Polskie zniechęca do siebie swoich rodaków, przedstawiając się jako struktura niewydolna, impotentna i wadliwa. Ci, którzy przedstawiali swoje postulaty w PKW, nie mogli zostać obojętni wobec podejrzenia o możliwości popełnienia przestępstwa, jakim byłoby fałszowanie wyników wyborów.
– Przedstawiony został postulat podania się do dymisji wszystkich członków PKW tej przedłużającej się autokompromitacji dla państwa – mówił Braun. Jego zeznania o pokojowych rozmowach przedstawicieli różnych grup społecznych (m.in. Krucjaty Różańcowej, Solidarnych2010), potwierdziła Hanna Dobrowolska-Wasilewska. Wśród zatrzymanych nie było przedstawicieli partii politycznych, mimo że posłowie próbowali dostać się do budynku. Jednak mimo pokazania legitymacji poselskiej, nie zostali wpuszczeni.
Szefowa portalu solidarni2010.pl zeznawała: – W momencie zatrzymania przez policjantkę, przedłożyłam legitymację prasową, zanim okazałam dowód tożsamości. Prawo do wolności słowa jest równie ważne, jak prawo do wolnych wyborów. Uważam, że obydwa te prawa zostały złamane – wyjaśniała sędzi Iwonie Konopce.
– Ta sprawa nie ogranicza się do woli administratora budynku, którą ja i szereg innych osób mieliśmy zanegować, co jest kłamstwem. Ta sprawa dotyczy Państwa Polskiego i działania jego organów, w tym organów jego sprawiedliwości . Chciałbym aby dla Wysokiego Sądu było jasne, że nie ma do czynienia z przestępcami kryminalnymi – zaznaczył Grzegorz Braun, podkreślając że zatrzymanie dwunastu osób ma charakter polityczny, a celem osób, które weszły do siedziby PKW nie był anarchizm.
Zwrócił uwagę, że w tzw. sali białej, w pomieszczeniu konferencyjnym PKW, wraz z innymi osobami znalazł się na zaproszenie PKW, o czym w aktach sprawy zeznają również inne osoby. Demonstranci nie wtargnęli do PKW, jak relacjonowały to media, ale zamierzali odbyć spokojną rozmowę z PKW. Na pierwsze piętro szli w towarzystwie PKW i Konrada Komornickiego, pracownika Kancelarii Prezydenta.
– Pustą ławę którą przeznaczono dla oskarżyciela traktuję jako akt bezczelnej nonszalancji – zaznaczył Braun, podkreślając że jego obrońcy uniemożliwiono dostępu do swojego klienta, zaraz po tym jak wyraził taką gotowość. Pomieszczenia PKW należą do Kancelarii Prezydenta, które wynajmuje je PKW.
Grzegorz Braun relacjonował: – W towarzystwie wielu innych osób zostałem poprowadzony przez pracowników komisji na piętro do sali, o której z akt sprawy wiem, że nazywana jest salą białą, olbrzymia sala konferencyjna, znana mi wcześniej z widzenia jako odbiorcy mediów.
(…) Przedstawiciele PKW usiłowali klarowność tej sytuacji sprowadzić do jakiś rozmów kuluarowych. Tego zaproszenia, ani ja ani inni nie podjęli, ponieważ jest to stary numer ponieważ pięć osób jest zapraszanych, a od frontu jest prowadzona jakaś manipulacja albo pacyfikacja.
Grzegorz Braun razem z Hanną Dobrowolską, i innymi osobami, które były dziś sądzone, zostały zwolnione. – Dowiedzieliśmy się ważnych rzeczy o Państwie Polskim. Dowiedzieliśmy się, że PKW jest urzędem o tak dalece posuniętym stanie wewnętrznej dezorganizacji i dekompozycji, że ludzie pracujący w tym miejscu nie potrafią odpowiedzieć na wszystkie pytania sądu. Dowiedzieliśmy się, że w takich miejscach, jak PKW i Kancelaria Prezydenta, głos nawet nie doradczy, a przywódczy, mogą mieć jacyś znajdujący się tam funkcjariusze policji. Są to bardzo ważne świadectwa upadku państwa – mówił podczas krótkiego briefingu Braun. Podkreślił, że niepokojące jest, aby świadek, pracownik Kancelarii Prezydenta (Konrad Komornicki – przyp. red.), podpisywał protokół, nie mając świadomości, jakiego charakteru składa zeznania. Komornicki podczas zeznań mówił, że zastrzegł policji, że nie chciał żadnej kary i zatrzymania dla osób, przebywających w sali PKW. Tymczasem to właśnie on jest oskarżycielem w sprawie. Wydawał również, po konsultacjach z przełożonym Jackiem Michałowskimi i – jak zeznawał – luźnych rozmowach z policją, komunikat przez megafon zza drzwi, wzywający do opuszczenia pomieszczenia, prawdopodobnie nie do końca słyszalny przez obecnych w sali.
Grzegorz Braun wyraził zadowolenie z zapowiedzi dymisji członków PKW. – Nasze zaniepokojenie stanem prac komisji w tym składzie było zasadne. Okazaliśmy się polskimi państwowcami, nie byliśmy anarchistami, nie wystąpiliśmy jako czarne charaktery w chuligańskim wybryku, stanęliśmy w obronie Państwa Polskiego, które jest dezorganizowane przez ludzi pełniących najwyższe funkcje.
Od godz.10.00 pod budynkiem sądu zgromadziły się licznie organizacje solidaryzujące z zatrzymanymi. Przez długi czas do środka nie wpuszczano zarówno prasy, jak i publiczności.
Pod siedzibą sądu przemawiali liderzy Ruchu Narodowego, zaznaczając że 16 listopada 2014 roku skończyła się demokracja. Skandowano „Rząd pod sąd” oraz wyrażono owacje dla protestujących w siedzibie PKW, którzy pokojowo przedstawiali swoje postulaty. Protest Grzegorza Brauna i Ewy Stankiewicz, z którymi kilka osób weszło do siedziby PKW, narodowcy określili mianem symbolicznego protestu, którzy zasługują na solidarność.
Ewa Stankiewicz w rozmowie pch24.pl oceniła jej zatrzymanie i innych osób (w tym dziennikarzy wykonujących swoje obowiązki zawodowe) jako „kolejny krok w kierunku reżimu”. Zapowiedź dymisji członków PKW oceniła jako dobry sygnał, jednocześnie powiedziała że „osobą odpowiedzialną za chaos w Polsce, która zatwierdza kandydatury członków Państwowej Komisji Wyborczej, jest prezydent Bronisław Komorowski”.
– Istota problemu tkwi w nim. To człowiek odpowiedzialny za rozkład demokracji w Polsce, nominalnie i prawnie. To on powinien odpowiedzieć za ten gigantyczny chaos, który mamy w kraju. Dymisja wszystkich członków PKW jest nieunikniona i konieczna do tego, żeby zrobić krok w kierunku demokracji. Ale jest to tylko pierwszy krok, ponieważ źródło problemu tkwi gdzie indziej. Ryba psuje się od głowy. Polska psuje się od głowy prezydenta Komorowskiego. Wszyscy mamy procesy w sprawie karnej, zobaczymy co dalej. Nie jest to przyjemne być zakutym w kajdanki, siedzieć w celi i być ubezwłasnowolnionym. Nie będę mówić o szczegółach oględzin i przeszukaniach – wyznała Stankiewicz.