Odwracanie kota Braunem. Nie mając argumentów, aby podważyć przesłanie filmu, przekierowuję się dyskusję na jego reżysera

Jeśli ktoś jest szczerze przekonany, że „Gazeta Wyborcza” stawia sobie za cel obronę czci i dobrego imienia biskupów, choćby i zmarłych, to boję się, że zwyczajne argumenty nie wystarczą.

Potrzebny będzie raczej dobry egzorcysta. Przyjmowanie za dobrą monetę wszystkiego, co o sprawach Kościoła pisze „Wyborcza”, może bowiem świadczyć o mentalnym zniewoleniu, a co najmniej uwiedzeniu. Ryzyko to dotyczy również osób duchownych i przedstawicieli tej części Kościoła, która rezerwuje sobie nazwę inteligencji katolickiej.

Ostatecznych intencji, dla których środowisko „Gazety” wszczęło nagonkę przeciwko kapitule Feniksa i samemu Stowarzyszeniu Wydawców Katolickich za nagrodę dla krakowskiego Wydawnictwa Rafael, można się domyślać. Film „Eugenika – w imię postępu”, za którego upowszechnienie Wydawnictwo Rafael otrzymało prestiżową nagrodę, jest przecież mocnym głosem w powracających właśnie sporach na temat aborcji i in vitro. I nie jest to bynajmniej głos zbieżny z linią „Wyborczej”. Ale dlaczego w tę nagonkę dały się wmanipulować również niektóre osoby i środowiska kościelne? Doprawdy trudno odgadnąć. Czy chodziło o stałą potrzebę manifestowania, że zawsze jest się po stronie sił postępu i tzw. katolicyzmu otwartego? Czy tylko o konieczność wypowiedzenia się w sprawie, gdy tylu już się wypowiedziało?

Niewybaczalnym błędem ze strony Wydawnictwa Rafael, którego przedstawiciel był wszakże obecny na gali wręczenia Feniksów, było wydelegowanie do odbioru nagrody reżysera filmu Grzegorza Brauna. To mogło stwarzać wrażenie, jakoby nagrodzonym był sam reżyser. Zwłaszcza, że Braun nie przepuścił okazji zrewanżowania się kuriom biskupim warszawskiej i krakowskiej, które oskarżył o blokowanie jego spotkań autorskich. Przed rokiem głośny skandal wokół Brauna wybuchł z powodu jego niepochlebnej i nieeleganckiej – łagodnie mówiąc – wypowiedzi na temat śp. abp. Józefa Życińskiego przy okazji prezentacji filmu zorganizowanej przez koło historyków KUL-u. Skala oburzenia po tamtej wypowiedzi była tak wielka, że skutecznie ucięła jakąkolwiek dyskusję o druzgocącym dla zwolenników aborcji, eutanazji i in vitro przesłaniu filmu. Decyzja o wydaniu go na DVD wymagała zatem od Rafaela nie lada odwagi. Tym gorzej więc, że na koniec zabrakło roztropności.

Ani kapituła Feniksa, która podejmuje autonomiczne decyzje, ani tym bardziej Stowarzyszenie Wydawców Katolickich nie identyfikują się z wypowiedziami Grzegorza Brauna, o czym świadczą również specjalne oświadczenia, które publikujemy obok. Ale zacietrzewienie w rytualnym wręcz potępianiu obydwu gremiów przez „Gazetę Wyborczą” i bliskie jej środowiska wskazuje na dążenie do ostatecznej eliminacji samego przesłania filmu z toczącej się debaty. Z tym przesłaniem trudno bowiem dyskutować. Reżyser oddaje głos wybitnym historykom, genetykom, lekarzom i publicystom, którzy pokazują, w jaki sposób dzisiejsze zabiegi na poczętym życiu ludzkim są kontynuacją ideologii eugenicznej wcielanej w praktykę w poprzednim stuleciu przez amerykańskich multimiliarderów i niemieckich nazistów. Jeszcze bardziej zaś druzgocące, choćby dla zwolenników in vitro, jest milczenie naukowo utytułowanych technologów tej procedury wobec pytania o początek życia, moralną ocenę selekcji poczętych w ten sposób dzieci i o przyszłość tych, które trafiają do zamrażarek.

Nie mając argumentów, aby podważyć przesłanie filmu, który po nagrodzie dla wydawcy miałby szansę na szerszą dystrybucję i docieranie do opinii publicznej, dyskredytuje się film, przekierowując dyskusję na osobę reżysera i na jego powszechnie potępiane ekscesy. Metoda to znana i często stosowana, aby uniknąć zajmowania się meritum sprawy. Tak było przed tygodniem, kiedy co najmniej 50-tysięczną manifestację w obronie TV Trwam mainstraemowe media sprowadziły do licytacji między Kaczyńskim i Ziobrą. Podobnie całą ubiegłoroczną pielgrzymkę Benedykta XVI na kontynent afrykański sprowadzono do kwestii prezerwatyw, a zamiast dokumentu społecznego na pierwszy plan jako temat obrad Konferencji Episkopatu Polski wysunięto… pedofilię. Takich przykładów celowej manipulacji jest wiele.

Przejście od potępienia reżysera „Eugeniki” do nagonki na tych, którzy docenili wartość utworu i odwagę wydawcy, jest krzywdzące i niesprawiedliwe. Czy komuś przyszłoby do głowy, aby potępiać Amerykańską Akademią Filmową za przyznanie Oskara Romanowi Polańskiemu, choć wobec reżysera toczy się z urzędu postępowanie sądowe o gwałt na nieletniej? Czy z tego powodu mamy odrzucać „Pianistę” i wiele innych arcydzieł tego reżysera? Przykładanie przez te same środowiska różnej miary do relacji między twórcą i dziełem, w zależności od tego, czy ktoś jest swój, czy obcy, jest zwykłą nieuczciwością. Rzekłbym, że to świadome odwracanie kota Braunem.

p.s. Po prostu… nie takie proste! Jednak daje do myślenia…

Komentarze