Na jakiej podstawie twierdzi pan, że abp Życiński to łajdak i kłamca oraz że podawał się za biskupa?
Abp Józef Życiński, niech mu ziemia lekką będzie, przez 13 lat (1977-90) służył komunistycznej bezpiece (SB) jako tzw. osobowe źródło informacji – był zarejestrowany pod numerem 1263 przez Wydział IV KW MO w Częstochowie jako tajny współpracownik o pseudonimie „Filozof”. Wedle zachowanych dokumentów (IPN Ka 0026/1067) ksiądz Życiński został pozyskany do współpracy przez naczelnika Wydziału IV ppłk Alojzego Perliceusza, a jego kolejnymi oficerami prowadzącymi byli: kpt. Stanisław Boczek (1978-1984) i por. Zbigniew Kalota (od 1984). Na spotkania z nimi TW „Filozof” przybywał m.in. do lokalu kontaktowego o kryptonimie „Wanda” (ul. Józefitów 15/7 w Krakowie). Nieboszczyk Życiński te i inne doskonale znane sobie fakty nie tylko publicznie w sposób pokrętny negował, ale także uciekał się do szeregu perfidnych manipulacji, mających osłonić podobne felery biografii innych prominentnych uczestników życia publicznego. Przykładem – przypadek prof. Jerzego Kłoczowskiego TW „Historyka”, na użytek którego inicjował abp Życiński cała kampanię antylustracyjną rzucając „fatwę” na publicystę Stanisława Michalkiewicza.
Słowa „kłamca” i „łajdak” są tu zaledwie adekwatne. Łajdactwem nazywam korzystanie z nieprzeciętnej inteligencji, talentu oratorskiego i publicystycznego, który niewątpliwe posiadał, w celu dezinformowania opinii publicznej. Gorsząca aktywność publicystyczna Józefa Życińskiego na łamach antypolskiej i antykatolickiej prasy nie licowała z godnością i powołaniem katolickiego arcypasterza.Np. w kontekście kampanii pro-aborcyjnej rozpętanej przez „Wyborczą” (przypadek Agaty 2008) zagadką pozostaje rzeczywisty stosunek zmarłego do Kościoła katolickiego.
Czy skomentuje Pan wrzawę wokół zamieszania, które powstało po pańskiej wypowiedzi.
To próba egzekucji – w której dowodzą funkcjonariusze z „Gwiazdy śmierci” przy ul. Czerskiej w Warszawie (siedziba „Agory” S.A. i redakcji „Gazety wyborczej”) i telewizję WSI 24, a do plutonu egzekucyjnego dołączył zdaje się na ochotnika Pański redakcyjny kolega, Miłosz Bednarczyk, który na Waszych łamach kłamliwie donosi, że nie odpowiadam na zadane pytania. Oświadczam: nikt z redakcji „Dziennika Wschodniego” wcześniej nie nawiązał ze mną kontaktu – choć bynajmniej nie zszedłem jeszcze do podziemia i Panu, jak widać, bez trudu udaje się do mnie dodzwonić. Zresztą, proszę zwrócić uwagę, kto jest moim recenzentem, kto jest moim oskarżycielem – m.in. bp Cisło TW „Rzymianin”, min. Siwiec TW „Jerzy”, red. Olejnik – i inne „Stokrotki”. Jeżeli zechce pan kierować się wskazaniami takich autorytetów – wolna wola. Ale dobrze chyba wiedzieć, kto właściwie do Pana przemawia i kto Pana poucza z telewizora, czy z ambony, nieprawdaż?
Wiele osób związanych z KUL czuje się dotkniętych Pana wypowiedzią. Czy ich Pan przeprosi?
W Lublinie przeżyłem kilka lat dzieciństwa. Z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim jestem związany sentymentem i relacjami rodzinnymi, które od dawna nie są niestety tak zażyłe, jak bym sobie tego życzył – między innymi, jak mniemam, na tle różnicy opinii w sprawach, o których wyżej mowa. Nie posiadam się jednak ze zdumienia, że akceptacja w tym środowisku dotyczy już nie tylko zakłamania i permanentnego matactwa w życiu publicznym, czego zagorzałym orędownikiem i perfidnym praktykiem był za życia abp Życiński – ale także stalinowskich metod (nagonka, samokrytyka, listy potępiające, wezwania do cenzury prewencyjnej), jakie zastosowano na KUL wobec Bogu ducha winnych studentów, z którzy zechcieli wyświetlić mój film, „Eugenika – w imię postępu”. Opinii o niesławnej pamięci arcypasterzu archidiecezji lubelskiej nie kryłem i za jego życia. To problem „Wyborczej”, że nie popularyzowała moich wcześniejszych wypowiedzi o negatywnej roli Józefa Życińskiego w polskim życiu publicznym. Tylko o tym aspekcie się wypowiadam, bo w relacje między nieboszczykiem a Stwórcą nie mnie wnikać. Mam nadzieję, że Józef Życiński rozstał się z tym światem zawczasu załatwiwszy na ziemi wszystkie doczesne rachunki. Czego sobie i wszystkim życzę.
Z korespondencji:
Dnia 17 maja 2011 13:03
Szanowny Panie, Załączam autoryzowany tekst – jakiekolwiek skróty, zmiany, korekty wymagać będą ponownej autoryzacji – będę wdzięczny za potwierdzenie odbioru. Z poważaniem,
Grzegorz Braun
Dnia 17 maja 2011 16:03
Szanowny Panie Redaktorze, W nawiązaniu do naszej rozmowy telefonicznej sprzed pół godziny, niniejszym potwierdzam, że wyrażam zgodę wyłącznie na publikację autoryzowanego przeze mnie tekstu w wersji integralnej, (…) załączonej. Nie zgadzam się na skrócenie tekstu „o połowę” (jak Pan to zalicytował telefonicznie) – ani też na wykorzystanie w jakichkolwiek fragmentach.
Z ubolewaniem,
Grzegorz Braun