Szanowni Państwo,

Dziękuję za list – odpowiedzi na zadane w nim pytania udzielić przyjdzie mi tym łatwiej, że w istocie już dawno i nie jeden raz ich udzieliłem. Szereg razy miałem okazję wypowiadać się publicznie na tematy, które podobnie jak Państwo uważam za kluczowe dla losów narodu i państwa polskiego, czy szerzej, całej cywilizacji łacińskiej. Jako autor filmów dokumentalnych powszechnie odbieranych jako jednoznaczny głos za życiem, a przeciwko nieludzkim teoriom eugenicznym i zbrodniczym praktykom aborcyjnym – notabene częstokroć stykając się z napastliwą krytyką ze strony ośrodków antypolskiej i antykatolickiej propagandy – dałem, jak mniemam, dostatecznie zdecydowany wyraz mojemu pryncypialnemu stanowisku. Wszystkich zainteresowanych moimi poglądami odsyłam więc przede wszystkim do filmów: „Eugenika – w imię postępu” i „nie o Mary Wagner”, w których udało mi się, mam nadzieję, zawrzeć dostatecznie szeroką argumentację i egzemplifikację odnoszącą się do bez mała wszystkich stawianych przez Państwa kwestii. Rozumiem jednak, że zgłoszenie mojej kandydatury w nadchodzących wyborach prezydenckich tworzy sytuację nową, w której zrozumiałe jest oczekiwanie, że opinie wcześniej rozsiane w różnych publikacjach (poza filmowymi, także prasowych, radiowych etc.), teraz zostaną zebrane i wyraźnie powtórzone – co też niniejszym czynię (zachowując nadaną przez Państwa numerację pytań).

1. Czy zatem uważam, że prawo Polskie powinno chronić każdego człowieka od poczęcia? Tak jest. Stanowczo tak uważam. Rozumiem przy tym, że mówiąc o „chronieniu człowieka” macie Państwo na uwadze prawną ochronę każdego życia ludzkiego – niezależnie od wieku, stanu zdrowia, stanu majętności etc. Owszem, prawo nie może czynić od tej zasady żadnych wyjątków, które wynikałyby z arbitralnej oceny „jakości”, czy poziomu oczekiwań innych osób względem ludzkiego życia. (Wyjątek czynię, rzecz jasna, dla dorosłych osób, które swoim rozmyślnym działaniem stawiają się poza prawem, a to jest: zabójców z premedytacją, zdrajców stanu, szpiegów i dezerterów w obliczu wroga – dawanie tym zbrodniarzom prawnej gwarancji życia jest z kolei potwornym i absurdalnym uroszczeniem – na użytek takich przypadków stanowczo postuluję restytucję kary głównej).

W szczególności, czy uważam, że dzieci podejrzane o chorobę lub wadę genetyczną, można pozbawić życia poprzez aborcję? Nie, w żadnym wypadku. W filmie „Nie o Mary Wagner” przedstawiłem, jak sądzę, dostatecznie szeroką argumentację i egzemplifikację tłumaczącą takie stanowisko. Sam koncept ewaluacji ew. „niedoskonałości” naszych bliźnich i wyrokowania na tej podstawie, kto „zasługuje”, by żyć, jest w samej istocie horrendalnym uroszczeniem – a w praktycznych konsekwencjach prowadzi, jak wiadomo, do rzezi niewiniątek. Odrzucam więc wszelkie rozwiązania prawne, które takie praktyki czynią bezkarnymi. Odrzucam więc, co oczywiste, obowiązujący w III RP tzw. „kompromis aborcyjny”. Przypominam bowiem, że jest to stan prawny plasujący nas na poziomie rozwiązań obowiązujących w III Rzeszy, gdzie prawo również nie pozwalało na bezkarne zabójstwo każdego dziecka – „tylko” niektórych dzieci (sic).

2. Czy uważam, że ktokolwiek ma prawo do posiadania innego człowieka? Nie. Stanowczo odrzucam takie uroszczenie.
W szczególności, czy uważam, że ktokolwiek ma prawo do posiadania dziecka, a w konsekwencji do wyprodukowania go metodą in vitro? Nie, nic podobnego. W filmie „Eugenika – w imię postępu” starałem się unaocznić, że nieuchronnie występujący w procedurze „in vitro” moment selekcji czyni cały proceder zbrodniczym, a reklamowanie go – szczególnie perfidnym i niegodziwym. Przy okazji warto zwrócić uwagę, że prawna akceptacja praktyki „in vitro” odbiera logiczne podstawy sprzeciwowi wobec aborcji – skoro bowiem zgodzimy się na selekcję w tej akurat fazie życia, na jakiej podstawie mielibyśmy kwestionować prawo do prowadzenia takiej samej selekcji w innych fazach? I może w tym rzecz właśnie – może poza oczywistymi interesami przemysłu „in vitro” chodzi jego promotorom także i o to: o wprowadzenie prawnego przyzwolenia na aborcję niejako „kuchennymi drzwiami”?

3. Czy uważa Pan, że małżeństwo i rodzina powinny być szczególnie chronione? Tak, owszem. Uważam, że stosunek do życia, małżeństwa i rodziny jest w ogóle jednym z głównych kryteriów wartości, prawowitości i efektywności każdego systemu prawnego, każdego państwa, każdej cywilizacji. Nota bene: z tego właśnie względu kwestionuję prawowitość aktualnego rządu warszawskiego (którego dla uniknięcia możliwych nieporozumień nie nazywam polskim). Rząd ten przyzwala bowiem, ba, wręcz sam inicjuje kolejne akty wrogie wobec polskiej rodziny – działając przeciwko prawu naturalnemu, godząc we władzę rodzicielską, tworząc gwarantowany popyt na usługi przemysłu „in vitro”, implementując ideologię „gender” do polskiego systemu prawnego, inicjując dezinformację i deprawację nieletnich za pomocą państwowego przymusu edukacyjnego, etc. etc. Państwo warszawskie (którego nie nazywam polskim) realizuje strategię perfidnej agresji wymierzonej w rodzinę – także wówczas, gdy promuje akty prawne w rodzaju „konwencji antyprzemocowej”, których autorzy to z tradycyjnej rodziny chcą uczynić głównego podejrzanego i winowajcę wszelkich patologii (czyniąc to notabene nie tylko wbrew naturze, ale też wbrew wszelkim prawdziwym, statystycznie rozpoznawalnym realiom życia społecznego w Polsce).

Czy dopuszcza Pan, nazywanie małżeństwem związku innego niż związek mężczyzny i kobiety? Nie, nie dopuszczam. Jako normalny Polak ze wzruszeniem ramion odrzucam wszelkie arbitralne, absurdalne, ideologicznie motywowane, a politycznie egzekwowane manipulacje polami znaczeniowymi jakichkolwiek wyrazów. A jako dyplomowany polonista przypominam długą tradycję manipulacji językiem dla osiągnięcia celów propagandowych przez walczące z naszą cywilizacją reżimy – modyfikowanie, a niekiedy wręcz odwracanie znaczeń słów jest istotą każdej totalniackiej „nowomowy”.
4. Czy uważa Pan, że Państwo może przymusowo edukować dzieci wbrew wartościom wyznawanym przez rodziców? W szczególności czy szkoła państwowa może zachęcać do rozwiązłości, popierać wynaturzone relacje seksualne, promować środki ubezpładniające i zachęcać do aborcji? Najwyraźniej może – skoro to właśnie tak powszechnie czyni. Ja zaś, taki stan rzeczy pryncypialnie potępiam i bardzo chętnie krytykuję. Niektórym z Państwa znany jest być może mój krytyczny stosunek do państwowej, zetatyzowanej, scentralizowanej, przymusowej edukacji. Od lat staram się nie zaniedbywać okazji do krytyki działającego u nas kołłątajowsko-stalinowskiego systemu nauczania. W tym kontekście oczywisty jest mój radykalnie negatywny stosunek do jakichkolwiek teorii i praktyk pedagogicznych kwestionujących władzę rodzicielską. Nota bene: faktem opisanym w historiografii jest szczególny nacisk, jaki na zasadę państwowej edukacji kładą loże masońskie – badaczom znane są choćby periodycznie ponawiane w tej sprawie proklamacje i dyrektywy masonerii francuskiej XIX/XX ww. – właśnie dlatego, że bez państwowego przymusu pozostałe pryncypia tych wojujących z Tradycją katolicką i polską organizacji nie mogłyby być tak skutecznie transmitowane i wdrażane.

Każda z powyższych kwestii zasługuje, rzecz jasna, na poważniejsze omówienie i domaga się szerszej argumentacji – czego tu zaniecham, rozumiejąc, że Państwu akurat argumentów nie braknie, chcecie natomiast znać jasne w tych sprawach moje stanowisko. Mam nadzieję, że nie zostawiam tu pola dla zasadniczych wątpliwości. Gdyby się one jednak nasunęły – służę dalszymi wyjaśnieniami. Przede wszystkim proszę jednak uprzejmie odnotować, że poza własnym rozeznaniem chciałbym w tej sprawie (jak zresztą w każdej innej) polegać przede wszystkim na Tradycyjnym nauczaniu Kościoła katolickiego – i to jest kontekst, w którym wszelkie moje uwagi powinny być interpretowane.

Na koniec proszę przyjąć moje najszczersze podziękowanie za Państwa zaangażowanie, za wasze odważne występowanie w polskim życiu publicznym – z życzeniami, by sprawy, o które zabiegacie znalazły wreszcie pomyślne konkluzje. Do czego wszakże nie uda nam się doprowadzić, jeśli prawo w Rzeczypospolitej Polskiej nadal stanowione będzie przez ludzi, którzy życiem ludzkim pogardzają, a Boga się nie boją – przy biernym współudziale znacznie wszak liczniejszych „zwolenników kompromisu”. To jest karta hańby, którą w obliczu zbliżającej się 1050. rocznicy Chrztu Polski czas nareszcie odwrócić.

Z poważaniem,
/—/
Grzegorz Braun

za: http://www.hufcebrauna.pl/index.php/topic,30.0.html

Komentarze