Wieczorem ulicami Wrocławia przejdzie demonstracja osób oburzonych wyrokami na osoby demonstrujące przeciwko wizycie mjr. Zygmunta Baumana na Uniwersytecie Wrocławskim. Jeden z demonstrantów skazany został nawet na karę więzienia, choć protest nie miał wymiaru siłowego. O demonstracji, procesie i wyroku oraz sytuacji we Wrocławiu rozmawiamy z Grzegorzem Braunem, reżyserem filmowym, scenarzystą i publicystą, który wybiera się na demonstrację.

STEFCZYK.INFO: Wybiera się pan na demonstrację?

Grzegorz Braun: Owszem, wybieram się.

Jak pan sądzi, dużo osób będzie?

Tego nie wiem, bo nie jestem organizatorem. Jestem miejszkańcem Wrocławia, jestem akurat na miejscu, więc idę. Nie jestem też zresztą demokratą, więc liczby ani mi nie imponują, ani nie zniechęcają.

Wrocław zawsze sprawiał kłopoty systemowi władzy, prawda? Powstała tu Solidarność Walcząca, silne były struktury opozycji.

To jest prawda i zarazem nieprawda. Z jednej strony dużo było tu życia, także tego polskiego, patriotycznego. Ale trzeba też pamiętać, że Wrocław był i pozostaje największym miastem sowieckim poza Warszawą na zachód od Bugu. Dlaczego? Dlatego, że podobnie jak Warszawa Wrocław został po wojnie zbudowany kadrowo od zera przez samych Sowietów i przez sowiecką polskojęzyczną władzę. A zatem pewna legenda „twierdzy Wrocław”, bastionu opozycyjnego ma także i ten kontekst. Wrocław zawsze był i nadal jest miejscem wielu udanych kombinacji operacyjnych prowadzonych przez rozmaite służby: przede wszystkim sowieckie oraz polsko- i niemieckojęzyczne sowieckie służby, ale także inne.

Rezultatem tego jest m.in. niezakłócone funkcjonowanie w Post-PRL-u, czyli przez ostatnie ćwierć wieku systemu władzy regionalnej, który nazywam „układem wrocławskim”. Osoby takie jak Rafał Dudkiewicz, Bogdan Zdrojewski, Grzegorz Schetyna, czy Jacek Protasiewicz są klasycznymi produktami i zwornikami tego układu, którego zadaniem jest utrzymywanie bezpiecznego żerowiska dla takich ludzi interesu, jak Solorz, czy Sobiesiak. Ale z drugiej strony – żeby było jeszcze mniej bezpiecznie – mamy faktycznych żyrantów tego układu po stronie nominalnie opozycyjnej. Adam Lipiński, Kazimierz Michał Ujazdowski, Dawid Jackiewicz – to są ludzie, którym uwarunkowaia biograficznei środowiskowe najwyraźniej uniemożliwiają podjęcie realnej walki z „układem wrocławskim”. Przy okazji chętnie to szerzej objaśnię.

Tymczasem proszę więc nie łudzić się tą miłą legendą Wrocławia, jako bastiou opozycji – legendą, która akurat w tych dniach jest odgrzewana przez  takich czołowych moderatorów dyskursu publicznego jak np. Igor Janke, który na świeże zamówienie napisał bałamutną, sentymentalną książeczkę dla dzieci pt. „Twierdza” o historii Solidarności Walczącej. W tej książeczce np. dużo się mówi o złej, ale rzekomo kompletnie bezradnej i niedoinformowanej eSBecji – co samo w sobie jest już dezinformacją. Natomiast bezpieki wojskowej właściwie w ogóle w świecie wg Jankego nie ma – nie mówiąc o KGB, GRU, STASI, CIA, czy Mossadzie – bez czego opisywanie pejzażu politycznego Wrocławia zwyczajnie mija się z celem. Chyba, że celem jest tu propagandowe przygotowanie przejścia do kolejnego etapu transformacji ustrojowej – w toku której „układ wrocławski” po pewnych kosmetycznych, fasadowych zmianach personalnych ma się ukonstytuować na nowym, wyższym piętrze bez naruszania istotnych interesów służb i państw, które mają we Wrocławiu swoje stałe i silne ekspozytury. Niestety, wszystko wskazuje na to, że nie ma wśród nich państwa polskiego.

Czy dobrze rozumiem: państwo polskie nie jest we Wrocławiu reprezentowane?

Najwyraźniej – skoro nad tutejszym urzędem marszałkowskim powiewa jedynie flaga żółta z czarnym orłem, skoro w tutejszym muzeum na poczesnym miejscu eksponuje się Fryderyka zwanego Wielkim, bez słowa informacji o roli, jaką on odegrał w historii Polski, skoro każdy grandziarz byle z niemieckiej firmy ma tu fory, kosztem polskiego przedsiębiorcy – to gdzie tu jest państwo polskie?

Stan dzisiejszego Wrocławia jest opłakany i wyrazem tego stanu jest m.in. właśnie akcja promocji „esesmana” Baumana, w którą zaangażowały się na całego tutejsze władze. Niedoinformowanym wyjasniam, że mjr Bauman jako funkcjonariusz Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego służył ni mniej, ni więcej, tylko właśnie w takim sowieckim odpowiedniku Waffen-SS – więc w pełni zasługuje na takie miano. A tymczasem we Wrocławiu tego członka zbrodniczej organizacji się fetuje i promuje – parę lat temu uczyniono tu z niego gwiazdę „Kongresu Intelektualistów”, imprezy, która wprost nawiązywała do stalinowskiej tradycji. A ostatnio ten haniebny proces i skandaliczny wyrok.

Czy więć nie trzeba robić czegoś więcej niż demonstracje? Może trzeba poprosić o wsparcie jakieś ośrodki na Zachodzie? Może trzeba zaskarżać takie wyroki tam właśnie? Tam byłby nie dopomyślenia taki wyrok.

To znowu jest optymistyczna wizja tzw. Zachodu. Tam, wbrew pozorom, wszystko jest możliwe. W „ludowej republice Kanady” już drugi rok siedzi w areszcie Mary Wagner za pikietowanie klinik aborcyjnych, a weteranka tego typu akcji pani Linda Gibbons z ostatnich 20 lat spędziła w kanadyjskich aresztach i więzieniach 10 lat i cztery miesiące. To były – przypomnijmy – protesty wyłącznie werbalne, pokojowe. Więc wracając do Polski i do Wrocławia – na pomoc mitycznego „Zachodu” specjalnie bym tu nie liczył.

Przypominam, że akcja z „esesmanem” Baumanem na Uniwersytecie Wrocławskim odbyła się pod patronatem niemieckiej fundacji Eberta i pod bacznym nadzorem tutejszego konsula Niemiec. Przypomnę, że prorektor Uniwersytetu Wrocławskiego (który zgoła niepotrzebnie pozbył się ze swojego szyldu imienia Bolesława Bieruta), zeznając przed sądem kilkakrotnie powtórzył, że policja została wprowadzona na Uniwersytet na życzenie konsula niemieckiego. Gdyby państwo polskie istniało, to z dnia na dzień MSZ poinformowałoby pana konsula, że powinien jak najszybciej opuścić granice Rzeczypospolitej jako persona non grata. Z drugiej strony ABW powinna pilnie przesłuchać tegoż prorektora, a także prezydenta Dutkiewicza na tę okoliczność, ponieważ jest rzeczą niesłychaną, żeby konsul obcego państwa był władny uruchamiać brygadę antyterrorystyczną w polskim mieście. Nic takiego jednak się nie dzieje – państwo polskie było tu ostatnio widoczne wtedy, gdy na gwizdnięcie „GWiazdy śmierci” min. Sienkiewicz ogłaszał sezon polowań na „faszystów”.

No to w jaki sposób można doprowadzić do tego, aby nie zapadały takie wyroki?

Trzeba obalić ten reżim. Zaś na odcinku śląskim trzeba obalić „układ wrocławski”, którego funkconowanie ma praktyczne, zgubne konsekwencje ekonomiczne dla mieszkańców Wrocławia i regionu – a w konsekwencji dla całej Polski. Wrocław – wbrew kolorowym pocztówkom, które są reprodukowane za pomoca środków masowej dezinformacji, jak np. telewizja WSI24 – nie jest bynajmniej żadnym prymusem transformacji czy witryną wystawową III RP. Wrocław jest najgłębiej zadłużonym, faktycznie zbankrutowanym miastem. Wyłącznie „księgowości kreatywnej” uprawianej przez administrację Dutkiewicza miasto zawdzięcza to, że formalnie nie ustanowiono tu zarządu komisarycznego. Ich metodą jest m.in. wekslowanie części długu ciażącego na gminie Wrocław na spółki zależne od tej gminy. To ma katastrofalne skutki nie tylko dla mieszkańców miasta, ale i dla całej Polski, bo któregoś dnia po prostu przyjdzie komornik i powie: „Zahlen Sie, bitte”. Ale czy tym u Was, w Księstwie Warszawskim kogoś to w ogóle obchodzi?

ROZMAWIAŁ: Sławomir Sieradzki

Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/braun-o-procesie-za-wygwizdanie-baumana-trzeba-obalic-rezim,10806071545#ixzz33nvKu3YN

Komentarze