wPolityce.pl: Został Pan zatrzymany przez policję na Cmentarzu Powązkowskim w czasie, gdy wykonywana była ekshumacja ciała jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej. Prokuratura sprawdza, czy nie doszło do pomylenia ciała śp. Anny Walentynowicz. Co się zdarzyło na cmentarzu?

Grzegorz Braun: Wraz z koleżanką, Ewą Stankiewicz usiłowałem dokumentować zdarzenia, jakie miały miejsce na nekropolii. Zostaliśmy zatrzymani przez Żandarmerię Wojskową oraz policję. Funkcjonariusze poszturchiwali mnie i popychali. Z rozmów, jakie żandarmi prowadzili między sobą, zrozumiałem, że chcą mi postawić zarzut o naruszenie nietykalności funkcjonariusza na służbie.

 Miał Pan już podobne problemy

Tak, mam doświadczenie z podobnymi przypadkami. Jestem już piąty rok sądzony, również z fałszywych oskarżeń, o napaść na funkcjonariusza we Wrocławiu. W czwartek będę miał pierwszą rozprawę w nowym procesie. Jestem oskarżony o napaść werbalną i fizyczną na funkcjonariusza na służbie. Tamto zdarzenie miało miejsce w 2008 roku. Przypatrywałem się wtedy demonstracji politycznej. Zostałem poturbowany przez policjanta i zatrzymany. Dziś było analogicznie, choć nie było tak brutalnie, jak wcześniej. Dziś było jedynie poszturchiwanie i popychanie.

Jaki będzie rezultat obecnego zajścia?

Tego nie wiem. Policjanci sporządzili notatki. Zobaczymy, jak to się rozwinie.

Zatrzymania dokonano na terenie cmentarza? Jak Pan się tam dostał?

Znalazłem się na Cmentarzu Powązkowskim. Pozostanie moją tajemnicą, w jaki sposób tam trafiłem. Pragnę jednak podkreślić, że nie byłem na terenie cmentarza, by przeszkadzać w czynnościach i procedurach, ale po to, by dokumentować to wydarzenie. Mamy do czynienia z wydarzeniami historycznymi, wagi dziejowej. One powinny być udokumentowane, odnotowane i uwiecznione. Tymczasem prokuratura wojskowa robi wszystko, by opinię publiczną zniechęcić, odsunąć od tych czynności. Od czynności, które prokuratura wojskowa prowadzi we własnej sprawie.

Dlaczego Pan tak mówi?

Przecież prokuratura wojskowa jest winna zaniedbań, od lat działa jak żyrant rosyjskiej wersji wydarzeń, jest żyrantem rosyjskich raportów. Obecnie ta prokuratura podejmuje energiczne działania, które mogą i mają prawo budzić nasz sceptycyzm.

Pan ma obawy o wiarygodność procedur związanych z ekshumacją?

Mam najwyższy niepokój. Nie wierzę prokuraturze wojskowej oraz służbom i urzędom państwa polskiego. Nie wierzę, ponieważ one wielokrotnie mnie okłamały i zawiodły. Pani marszałek Kopacz jest kłamcą w tej sprawie. Pan premier Tusk jest kłamcą w tej sprawie. Dowódcy służb, którzy zostali awansowani do stopni generalskich, są oszustami. To są fakty, a nie moje supozycje czy podejrzenia. To są publiczni kłamcy. Pytanie, czy my mamy powody, by nie ufać im bez reszty, jest absurdalne.

Angażuje się Pan w tę sprawę jedynie z racji zawodowych?

Ja mam osobisty dług wdzięczności wobec śp. Anny Walentynowicz. Ten dług wdzięczności jest jednym z powodów, dla których znalazłem się na cmentarzu w Gdańsku oraz na Powązkach. Cieszę się, że to się udało. Groteskowość działań prokuratury, np. energiczne przeszkadzanie fotoreporterom, operatorom i dziennikarzom relacjonującym wydarzenie, jest absurdalne. Gdybym tego nie widział na własne oczy, to być może nie byłoby mi łatwo w to uwierzyć. Cieszę się, że mogłem to widzieć na własne oczy.

Komentarze